czwartek, 17 stycznia 2013

20 baniek Plichty

Kiedyś miałem rozmowę z pewnym człowiekiem, już dziś nawet nie pamiętam kim on był. Człowiek wykształcony i znający się na prawie. Rozmowa zeszła na temat wielkich spraw medialnych, związanych z wielkimi stratami dla kogoś.

Uwaga do dalszej części: wszystko ma charakter żartobliwy i nie ma zamiaru nakłaniania nikogo do nieuczciwych transakcji lub działań niezgodnych z prawem, są to rozważania teoretyczne.

Pół żartem - pół serio rozmowa zeszła na temat tego, co będzie gdy ktoś zdecyduje się na nieuczciwy biznes. Ogólnie dowiedziałem się, że jak kręcić biznes z zamiarem oszukania kogoś, to na grube pieniądze, minimum 20 milionów. Bo od tego będzie trzeba zapłacić z milion prawnikowi, z bańkę - dwie prawnikowi i prokuratorowi, do tego trzeba będzie posmarować w więzieniu, by mieć całkiem przyzwoite warunki. No i na koniec musi też zostać parę złotych na jakąś karę, którą się zapłaci. Musi też być jakaś gotówka, którą będziemy mogli obracać i za którą przeżyjemy na luksusowym poziomie po wyjściu z więzienia, w którym spędzimy kilka lat.

I co się okazuje po jakimś czasie? Słyszę o dwudziestu bańkach, które jako wynagrodzenie wypłacili sobie Plichtowie. Mniejsza z tym, że chodzi o 20 milionów złotych. Skoro poszkodowani powierzyli Amberowi 700 milionów, syndyk znalazł 140 milionów, 20 poszło na wynagrodzenia Plichty, to co się stało z resztą pieniędzy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz